Przeskakując nad pustosłowiem

Wiesława Kwinto-Koczan od czasu do czasu przesyła nam z Torunia któryś ze swoich nowych wierszy. Czekamy na nie. Czekamy na nie dlatego, że są to liryki na wskroś bieszczadzkie, nasycone bieszczadzką treścią i utrzymane w bieszczadzkich klimatach. Ale czekamy na nie i dlatego, że są to naprawdę dobre wiersze - czytamy w minirecenzji tomiku „Nocne niebo śpiewa aniołami”, opublikowanej w Gazecie Bieszczadzkiej nr 14 z lipca 2008 roku. 

Zarówno w „Szlakiem” – swoim pierwszym tomiku, jak i w najnowszym „Nocne niebo śpiewa aniołami” W. Kwinto-Koczan nie ucieka się do żadnych sztuczek formalnych, nie stara się epatować odbiorcy szokującymi obrazami, obce jej są brutalizmy, turpizmy, manieryzmy czy inne izmy. Można powiedzieć, że w swojej twórczości ona zupełnie nie przejmuje się – przestrzeganym przez zdecydowaną większość współczesnych poetów – zakazem: „Zabrania się pisać pięknych wierszy”. 

Jej utwory nie są wyrazem bólu egzystencjalnego czy manifestem buntu wobec świata. Wręcz przeciwnie. Są afirmacją życia i stanowią świadectwa fascynacji urodą świata, są zapisem „odkrywania tego ciągle co nowe” i „podziwiania niezmienności, że trwa”.    

Choć W. Kwinto-Koczan już dość długo mieszka w Toruniu, to w swoich wierszach błądzi głównie po Bieszczadach. Słowo „błądzi” nie jest tu chyba najtrafniejsze, bo z każdego wersu  widać, że nie tylko doskonale zna Bieszczady, ale jest z nimi bardzo mocno emocjonalnie związana, że to one uruchamiają jej poetycką wyobraźnię, że Bieszczady są w niej.

Autorka „Nocnego nieba…” nie drepce jednak po śladach twórców, którzy wcześniej ścieżkę bieszczadzkiej poezji wydeptywali. Nie naśladuje ani Harasymowicza, ani Szelca, ani Białoszewskiego czy Nowaka, nie mówi głosem Szubera, Nowakowskiego ni Ożoga, ani też Żurka czy Śliwiaka… Stara się iść swoją dróżką liryczną i mówić swoim głosem. I to się jej w pełni udaje.

„Kwinto-Koczan zasługuje na miano poetki niezwykle zdolnej, oryginalnej i dostarczającej niezwykłych doznań estetycznych – pisze w posłowiu do tomiku poeta i krytyk literacki Stanisław Stanik. – Niby technika wierszowania tradycyjnego, obecność tu i ówdzie rymów, sylabizm nie powinny wróżyć nic dobrego, a tu nie: wszystko, choćby najbardziej tradycyjne, podane ze smakiem, ze spontanicznością, z wielką mądrością i wielkim sensem. Niech każdy czytelnik tego szuka w tomiku na własną odpowiedzialność.”