Wspomnienie

Tramwaj zrzędził na zakręcie,
upał chciał przekroczyć normę,
na czerwonym tłum się kłębił
wciąż zmieniając swoją formę.
Nagle wszystko się rozmyło,
oddaliło i ucichło.
Skądś przypłynął zapach wspomnień,
obraz się pojawił rychło:
ręce Ojca, złote wióry
kędzierzące się spod struga,
woń żywicy, miękkość trocin
i opowieść bardzo długa.
Skąd ten widok, ten aromat
w spalinowej kakofonii?
Jakby nagle w moim sercu,
ktoś zanucił na harmonii.
Zapaliło się zielone,
ruszył tłum jak dzikie zwierzę.
A tuż obok kroczył brodacz,
co wiózł…
deski na rowerze.