Na przełaj przez Bieszczady

Wiesława Kwinto – Koczan wiele lat spędziła w Bieszczadach. Z tęsknoty za górami zaczęła pisać wiersze – notka prasowa, która ukazała się 26 października 2006 roku w Teraz Toruń.


- Dziki, pusty Bieszczad, bez dróg, bez prądu, niezamieszkały – to pierwsze, choć nie jedyne wspomnienia poetki z lat dzieciństwa. – Zdarzało się, że kiedy podróżowaliśmy z ojcem, towarzyszył nam wilk – wspomina pani Wiesława.

Bieszczad przyciągał jak magnes. Przez 16 lat pani Wiesława pracowała w Ustjanowej jako nauczycielka. - Paradoksalnie, kiedy pracowałam w Bieszczadach, nie miałam czasu chodzić po górach. Dopiero, kiedy przychodziły wakacje, zaczynały się też wędrówki z przyjaciółmi, z synem. Z pozoru – mówi – Bieszczad wydaje się wszędzie taki sam, ale tak nie jest. Mnie najbardziej podoba się kapliczka szczęśliwego powrotu, gdzie wszyscy kończą swoją podróż i zawsze otwarty kościół w Łopience.

Przygoda z Toruniem zaczęła się po przejściu na emeryturę. Ciężkie zimy zmusiły ją do opuszczenia gór. Wybór padł na Toruń, bo tu studiował syn. Jednak Bieszczady nadal były bliskie jej sercu. Trafiła tam na Festiwal Sztuk Różnych Bieszczadzkie Anioły. Wtedy narodziła się myśl: a może by tak spróbować. W maju gotowy był tomik zatytułowany „Szlakiem…”. Warto się z nim zapoznać, nie tylko przed wyjazdem w Bieszczady. Jest w księgarniach.