Bieszczady przypinają ludziom skrzydła

Dla Wiesławy Kwinto – Koczan słowa są jak pieczęć. Te, które skrywa pomiędzy wersami swoich utworów, mają dla niej szczególną wartość. Wypowiedziane szeptem, zapisane na serwetce czy ledwie zapamiętane – wszystkie są magią.

Wiesława Kwinto – Koczan o połączeniach słów i ich wartości opowiada jak o sztuce. Od czternastu lat mieszka w Toruniu, choć emocjonalnie związana jest w Bieszczadami. Z tej niełatwej miłości do gór zdała sobie sprawę dopiero wtedy, gdy je opuściła. Swoją artystyczną przygodę rozpoczęła już w grodzie Kopernika, a od dnia, w którym napisała pierwszy wiersz, minęła niemal dekada. Od tego czasu na papier przelała setki smutków, wzruszeń i radości.

Poetka na szyi nosi talizman. Anioł, którego podarowała jej czytelniczka, ma dla niej szczególną wartość. Nawet pseudonim artystyczny, choć złożony z inicjałów, skrywa historię. Serdeczny uśmiech i ciepłe, lecz badawcze spojrzenie każą przypuszczać, że duszę ma także tajemniczą. Delikatne dłonie zdradzają pewność siebie. Takie są również jej wiersze. Subtelne, lecz dosadne. Nieprzypadkowe.

Wuka, jak nazywają ją czytelnicy i najbliżsi, urodziła się w Krystynopolu na ziemi lwowskiej. Przesiedleńcze losy rzuciły całą rodzinę w Bieszczady, z którymi jest emocjonalnie związana do dziś. To kraj dzieciństwa, do którego w wierszach, i we wspomnieniach wraca najczęściej. Pisze o poznanych tam ludziach, tęsknotach i radościach.

Szli przed nami i pod słońce i pod wiatr z dziurawego buta często wylewając błoto. Czasem szpetnie przeklinali los, za bogactwo mając tylko buków złoto. Spoglądały na nich , spod słomianych brwi, okienkami świecąc niby złotym prosem, stare chaty – dobre duchy dawnych dni, otulając czułym ciepłem w mroźne noce.

Do Torunia Wiesława Kwinto – Koczan przeprowadziła się w 2000 roku, do syna, który studiował na uniwersytecie i tu podjął pracę. Chciała być blisko, by nie powielać czasów, gdy z ojcem widywała się tylko w wakacje.

- Mieszkałam w wielu zakątkach Polski, więc do domu zaglądałam nieczęsto – mówi artystka. – Wczesne dzieciństwo to dla mnie czas spędzony w ukochanych Bieszczadach, młodość i pierwsze miłości przeżywałam w Elblągu. Dziś domem nazywam Toruń, bo tu jest moja rodzina. Dopiero, gdy opuściłam góry zrozumiałam, jak mocno jestem z nimi związana.

To nie jest moje miasto, to nie są moje ulice. Nie drzemie w nieba witrynie, mych sentymentów odbicie. Nie tutaj pierwsze kroki, nie tutaj tęsknot westchnienia, zadurzeń pierwszych uroki, lepsze i gorsze wspomnienia. Lecz kiedy wracam z daleka… widok z mostu na stare mury, śpiew ulicznego barda i słowa Steda Stachury, to oczywistość twarda wkrada się w mózg po kryjomu, że choć to miasto nie moje – jestem nareszcie… w domu.

Właśnie podczas takich podróży Wuka pisze większość swoich wierszy. Wystarczy niewielka inspiracja, widok, gest czy ruch, by notatnik, który zawsze trzyma w kieszeni, zapełnił się kolejnymi frazami, zwrotami, a czasem gotowymi wierszami. Niektóre ze słów, zapisanych w pośpiechu, czekają na odpowiedni moment i historię, której mogłyby się przysłużyć.

- Zdarza mi się zapisać coś nawet na bilecie autobusowym, jeśli nie mam przy sobie notesu – mówi z uśmiechem Wuka. – Zawsze mam za to długopis, więc słowa czy frazy, które przychodzą mi nagle, zapisuję na serwetce czy recepcie.

Słowa, których używa, choć często zapisywane w pośpiechu, są przemyślane. Ich waga i wartość mają znaczenie. To one, według poetki, często kształtują teraźniejszość, mogą ranić i być powodem do uśmiechu.

- Często piszę w podróży, jadąc pociągiem czy autobusem – mówi Wuka. – Lubię to złudne wrażenie, że coś zostawiam w tyle. Pisać zaczęłam dopiero na emeryturze, gdy przeprowadziłam się do Torunia. Wiele rzeczy musiało się wydarzyć do czasu, w którym mogłam wypowiadać się w ten sposób. Nie wiem czy dziś byłabym w tym samym miejscu, gdyby syn źle zrecenzował mój pierwszy wiersz.  Z racji tego, jak ważne znaczenie mają dla mnie wspomnienia związane z Bieszczadami i rodzina, to właśnie ją często opisuję w swoich utworach.

Przemawiasz do mnie bladoróżowym kwiatem jabłoni szczepionej Twoją ręką sękatą. Jest cząstka Ciebie w liściach leszczyny, którą sadziłeś za węgłem domu, w kącie ogródka… Tato.

Dorobek

Dorobek Wiesławy Kwinto – Koczan jest niezwykły. Jej wiersze stają się tekstami piosenek, które wykonują zespoły z całej Polski, od Szczecina po ukochane góry.

W maju 2004 roku ukazał się pierwszy tomik zatytułowany „Szlakiem”. Wkrótce po ukazaniu się zbioru, na Festiwalu Bieszczadzkie Anioły, autorka zdobyła pierwszą nagrodę w Konkursie Jednego Wiersza za utwór pt. „Chrystus Bieszczadzki”.

W tym samym roku autorka nawiązała kontakt z zespołem Małżeństwo z Rozsądku. Po teksty autorki sięgają też inne liczące się i popularne obecnie zespoły z „krainy łagodności” – Dom o Zielonych Progach, Cisza Jak Ta, Siudma Góra, Leonard Luther i Własny Port, Nad Porami Roku, Pod Jednym Dachem, Bez Zobowiązań, Wołosatki czy Sławek Kusz. Tydzień temu odbył się w Szczecinie koncert promujący kolejną płytę opartą w całości na jej wierszach „Przytul mnie” zespołu Nad Porami Roku.

Od debiutu w 2004 roku ukazały się dwa kolejne tomiki „Nocne niebo śpiewa aniołami” (2008) oraz „Zawrócić” (2010). Płyta z tekstami jej autorstwa, zespołu Cisza Jak Ta – „Wuka”, została zakwalifikowana do konkursu Fryderyki 2014. W najbliższe soboty będziemy mogli posłuchać obydwu zespołów na toruńskich scenach Dworu Artusa i Domu Muz.