Michniowieckie płoty

W hełmach glinianych garnków stały,
niczym żołnierze bojowym szykiem.
Broniły granic przed kurami
między podwórzem a warzywnikiem.

Widziały dobrze, kto cichaczem
na jabłka idzie do sąsiada,
słyszały o czym w cembrowinie
studzienna woda z wiadrem gada.

Teraz zmurszałe kości chylą
kursywą sztachet z cienkich dyli
i czasem tylko są przydatnym
miejscem spoczynku dla motyli.

Dumnie dźwigają zamiast garnków
koronę z drutu kolczastego.
Latem wysokim trawom szepcząc
wspomnienia czasu minionego.

31 października 2010